EWA FARNA
07.09.2011
Expo Silesia
Sosnowiec
____________________

GALERIA

SETLISTA
____________________

POWRÓT

GUESTBOOK

 

RELACJA

Kot
01.11.2011

Ten rok zdecydowanie należał do Ewuni. To na jej koncerty wybierałem się najczęściej. Młoda piosenkarka w pełni sobie na to zasłużyła. Ukoronowaniem letniej trasy koncertowej jak i dotychczasowego dorobku Ewy był tzw. "koncert urodzinowy", który odbył się z okazji jej 18-stych urodzin. Był to zarazem jedyny w Polsce koncert biletowany, halowy i nie-chałturowy po wydaniu płyty EWAkuacja. Mieli być goście, wspomnienia, stare piosenki i mega impreza. Zapowiadał się koncert znacznie ciekawszy niż granie Ewy na dniach polskich wsi.

W deszczowe wrześniowe popołudnie zapakowaliśmy się więc z Arkapą do auta i ruszyliśmy na autostradę, jak za dawnych dobrych czasów. Na miejsce dojechaliśmy szybko i bez problemów. Pod halą Expo Silesia stała już grupka kilkudziesięciu fanów. Szybko wmieszaliśmy się w tłum i niedługo potem staliśmy już prawie przy samej barierce. Sosnowiecka hala do największych nie należy, nie ma też dobrego systemu wentylacji. W środku było więc dosyć ciepło i duszno. Na Ewie jak to na Ewie - publiczność była bardzo zróżnicowana, nie brakowało także małych dziewczynek, których pilnowali nadgorliwi tatusiowie. Cytat wyjazdu przypada chyba ojcu, który tłumaczył swojej najwyraźniej średnio zainteresowanej koncertem córce, po co tam przyszła: "Patrz się przed siebie na scenę, nie w bok!"

Media były żywo zainteresowane koncertem i oprócz licznej ekipy rejestrującej koncert na potrzeby wydawnictwa DVD, było także dużo mediów, m.in. z takich telewizji jak TVN i Polsat. Kręcili się wśród fanów i nagrywali różne materiały, krótkie wywiady i sceny w których fani śpiewali dla Ewy "sto lat". Kamer rejestrujących przebieg koncertu było także całkiem sporo - naliczyłem ich ok. 8-10. Fajnie pracowała zwłaszcza kamera umieszczona na szynie, okalającej krótki catwalk. Powinno to fajnie wyglądac na nagraniu.

Krótko przed koncertem na scenie pojawiła się jakaś babka informująca, że dziś Ewa jest chora i straciła głos. Jednak nafaszerowana jakimiś magicznymi lekarstwami odzyskała go i wystąpi wg planu.

Wreszcie po dosyć długim oczekiwaniu, impreza się rozpoczyna. Ewa pojawia się na scenie w stroju który łączy w sobie elementy fajne i dosyć zabawne, ale chyba tak ma być. Śmiesznie wyglądają takie długie frędzle przyklejone do jej kurtki, wycięte jakby z bibuły przez jakieś biedne dzieci na lekcji plastyki w Chinach. Mimo wszystko podoba mi się jej outfit i ogólny wygląd, ma takie fancy coś na łbie i bardzo fajny makijaż. Jednak nie wygląd jest najważniejszy, a fakt, że Ewcia pojawia się na scenie z... gitarą! Bez kolegów z zespołu, tylko ona, gitara i jeden reflektor skierowany na nią. Początek koncertu jak u Katie Melua! Gdy Ewunia gra pierwszy akord, nic nie słychać... Zdezorientowana szuka pomocy u technicznych i po chwili podbiega ktoś, by odkręcić pokrętło... I gitarę od tej pory już słychać :) Był to uroczy moment, raczej nie wyreżyserowany, bardziej 'awkward' niż 'cool', a mimo to nie rozpoczęto realizacji od nowa, co pozwala przypuszczać, że ta zabawna scena znajdzie się także na finalnym DVD... Doskonale to obrazuje podejście Ewy - z dystansem do samej siebie :)

Więc, Ewa zaczyna grać pierwsze akordy i śpiewać "Mogę być/całkiem sama" i już wiemy, że koncert zacznie się od poważnej retrospekcji. To jak Metallica otwierająca Hit the Lights :) Gitara ma włączony przester i max volume, a Ewa nie tłumi strun, co brzmi dosyć kakofonicznie. Na szczęście jej wokal brzmi świetnie, co cieszy zwłaszcza w kontekście wcześniejszych informacji o problemach z gardłem.

Gitara nie tylko brzmi okropnie, ale też Ewunia myli w pewnym momencie akord, grając chyba pół tonu niżej, niż powinna - co brzmi delikatnie rzecz ujmując nienajlepiej, więc podejrzewam, że na końcowym DVD gitara zostanie podmieniona. Zaraz po mostku poprzedzającym refren słyszymy nabicie perkusji, zapalają się światła, naszym oczom ukazuje się reszta zespołu, a do Ewy podbiega techniczny, by zabrać od niej gitarę i pozwolić jej znów skupić się na tym, co wychodzi jej najlepiej - na wokalowaniu. Koncert zaczyna się na dobre, od rytmicznego nabicia "na osiemnaście" - na ekranach w tle sceny pojawiają się zaś napisy przygotowane chyba w Powerpoint'cie przez jakieś dzieci na lekcji informatyki w wałbrzyskiej podstawówce. Potem zaś słyszymy główny riff z Sam Na Sam w pełnej krasie, a Ewa tuż przed rozpoczęciem śpiewania drugiej zwrotki upewnia się, że trzymany przez nią w ręku mikrofon jest włączony, by nie powtórzyć wpadki sprzed paru chwil.

W środkowej części Ewa zapodaje typową dla siebie, niezwykle udaną wokalizę, udowadniając wszystkim, że jej głos jest w dobrej formie. Potem zaś odgrywa krótką teatralną scenkę ze swoim gitarzystą (i - prawdopodobnie - także chłoptasiem) by po chwili uderzyć efektownie w ostatni refren. Jest dynamicznie, jest rockowo, jest dobrze - jest farnowo :)

Kolejnym kawałkiem jest S.O.S.! Pomocy! - czyli znów starszy kawałek, tym razem z drugiej płyty. Stonowane, klimatycznie mroczne zwrotki brzmią świetnie, a Ewa strzela tajemnicze miny do publiczności. Refreny są już nieco bardziej wesołe, ale zwrotki dobrze sprawdzają się w roli "build up'u". Podczas drugiej zwrotki Ewunia pozwala sobie na typowe dla siebie odstępstwa od oryginalnej linii melodycznej, popisując się niezłymi wokalizami. Ponownie, w ogóle nie słychać, żeby miała wcześniej stracić głos. Bardzo mnie ciekawi, czy jej wokal zostanie podmieniony na DVD. W końcu czyni się to nadmiernie często, nawet wtedy, gdy wokalista ma "zdrowe" gardło. Tutaj Ewa, mimo że niby chora, brzmiała tak, że teoretycznie już nie trzeba nic poprawiać...

Podczas drugiego refrenu Ewa zaczyna maszerować po scenie z wielkim transparentem na długim kiju, na którym na kawałku prześcieradła jakieś dzieci na lekcji plastyki w podstawówce napisały spray'em "SOS". Trzeba przyznać, że rekwizyty na koncert przygotowano bardzo zmyślne. Szkoda, że Ewa podczas wymachiwania nim nie walnęła żadnego ze swoich kolegów z zespołu, jak w klasycznej slapstickowej komedii.

Następnie Ewa ponownie cofa się jeszcze bardziej w czasie, by zapodać piosenkę Tam gdzie nie ma już dróg. Po tej solidnej dawce wspomnień przenosimy się chwilowo do teraźniejszości, by usłyszeć Nie jesteś wyspą - jedną ze słabszych piosenek z najnowszej płyty EWAkuacja. Pierwszy set kończy utwór Śmiej Się i to w nie byle jakim stylu! Przede wszystkim, piosenka na żywo wypada fenomenalnie, jest wręcz swingująca :) To właśnie tutaj ma miejsce duet perkusyjny Ewy z jej perkmanem! Główna perkusja przesuwa się na środek, a nad nią wyjeżdża dodatkowy podest z drugą perkusją, za którą zasiada Ewunia! Nie jest to pojedynek na miarę Jamersa i Larsa z 1992 roku, widać bowiem, że Ewa zbyt często na perkusji nie gra :) Ale łapie wczutę i strzela kilka szatańskich min, a to jest najważniejsze! Powinno się to uroczo oglądać na DVD.

Potem byliśmy świadkami rzeczy co najmniej randomowej. Mówiło się wcześniej o tym, że na koncercie mają pojawić się goście, więc oto na scenie pojawia się zespół Afromental. Wręczają Ewie kwiaty, po czym przejmują scenę i wykonują dwie swoje piosenki... Tak po prostu. A potem wraca Ewa z zespołem i gra resztę setu i już więcej gości nie ma. Pozostawię to bez dłuższego komentarza, gdyż do dziś zastanawiam się, o co chodziło.

Następnie na scenie ląduje "śliczny" statyw wręczony przez polskich fanów przed koncertem jako prezent urodzinowy. Rzecz na pewno zgarnęłaby szóstkę na lekcji techniki w podstawówce jako najbardziej wymyślna rzecz poskręcana z drutu, ale na scenie prezentowało się toto co najmniej dziwnie. Na szczęście repertuar nie był dziwny ani trochę - Ewa zapodała standardowe, akustyczne wykonania piosenek Dmuchawce, latawce, wiatr oraz La la laj. Przebrana już w inny outfit, z obowiązkowo wystającym kawałkiem nogi, wykonała owe utwory w towarzystwie swojego gitarzysty i perkusisty, obu grających na gitarach akustycznych.

Na scenie pojawia się Honza i już wyłącznie przy jego akompaniamencie Ewunia wykonuje poruszające Uwierzyć. Prawe kolano ma wysunięte do przodu, by obowiązkowo pokazać kamerom kawałek nogi. Ona te nogi musi mieć w kontrakcie... Tym niemniej, wykonanie bezbłędne. Ewa bardzo delikatnie śpiewa refreny, prezentując odważne wariacje na temat linii melodycznej. Ponownie, nie słychać w jej głosie problemów z gardłem. Chociaż w pewnym momencie gubi tonację, co zdarza jej się niezwykle rzadko. I mikrofon co jakiś czas dziwnie strzela - generalnie pod względem technicznym było mnóstwo problemów. Ale w końcu to Polska, więc nie ma się co dziwić. W końcówce utworu oczywiście wchodzi cały zespół i robi się już całkiem heavy, a Ewunia nie szczędzi swojego głosu.

Następnie jeden z najlepszych momentów koncertu - z moją ulubioną spośród starszych piosenką Ewy - Nie chcę się bać. Ewa tę piosenkę wykonuje regularnie na koncertach więc było pewne, że i na urodzinowym się pojawi. Obecny, bardziej dojrzały i głęboki głos Ewy dodaje tej i tak ostrej piosence pazura, niestety tylko w refrenach, ponieważ zwrotki zostały odarte z gitarowych brzmień. Szkoda też, że najfajniejsze fragmenty linii melodycznej drugiej zwrotki i cały mostek są w tej wersji wycięte - zamiast tego publiczność skanduje "STOP!", co też fajnie wychodzi, ale możnaby było zaaranżować piosenkę tak, żeby zmieścić w niej wszystko. Tym niemniej, fajnie będzie mieć profesjonalne, dobrze brzmiące nagranie z obecną wersją tej piosenki.

Ewka wraca na scenę w nowym outficie - gustownej jeansowej kurteczce i czerwonych obcisłych spodniach oraz włosach spiętych w kitkę. Wygląda całkiem sympatycznie i raczy nas kolejna starą piosenką - Ogień we mnie, z istnie metalowym riffem :) Fajnie się podczas niego gibie na scenie nasza Farna. Środkowa część jest wydłużona i Ewa przedstawia swój czeski sympatyczny zespół. Instrumentalnie kawałek to kawał dobrego rocka, trochę psują go nieco zbyt wesołe refreny. Ale na koncercie daje radę - jeśli miałby być na koncercie Ewy tylko jeden kawałek, na którym wolno skakać, z całą pewnością powinien to być właśnie ten.

Bardzo klimatyczne intro rozpoczyna jeden z największych hitów Ewy - Cicho. Piosenka jest trochę męcząca, ale gdy fani chóralnie odśpiewują tekst na koncercie i bawią się opętańczo - jest coś na rzeczy. No i instrumentalnie po raz kolejny jest bardzo fajnie - dobre riffy i fajna praca perkusji. Wersja urodzinowa została uzupełniona o młodziutką Ewunię śpiewającą fragment z telebimu :)

Dosyć jednak tych wspominek, przyszedł bowiem czas na porcję utworów z ostatniej płyty. Zaczęło się od przebojowego Kto więcej da?, które przechodzi w Zwiodę cię, a podczas Maski Ewunia zaprasza na scenę małą fankę, która jej zdecydowanie nie podbija... Bardzo sympatycznie za to wypada piosenka Nie Przegap, w której Ewunia jak zwykle popisuje się kilkoma niezłymi wokalizami.

Kolejny hit z nowej płyty, fenomenalne Bez łez, zostaje znacznie wydłużone, i trwa chyba z 8 min! Podczas utworu ma miejsce akcja przygotowana wcześniej przez organizatorów - fani zakładają... żółte gumowe rękawiczki (zupełnie jak Ewa w teledysku), co mówiąc szczerze powoduje u mnie lekką konsternację... Podobnie jak to, że Ewa znika ze sceny podczas ostatniego refrenu, w którym zawsze najwięcej się dzieje i w którym pozwala sobie na spektakularne wokalizy... Został jednak jej sam zespół, a piosenkę śpiewają fani. Trochę dziwnie... Ale może już jej faktycznie wysiadło gardło.

Warto także dodać, że podczas segmentu piosenek z EWAkuacji piosenkarka wystąpiła w kolejnym outficie - takich rajtuzach jak jakaś piosenkarka go-go z lat 30-tych. Ale Ewie prawie we wszystkim ładnie... Na kolejny kawałek - Ekranową Lalkę - wyszła w kolejnym outficie, tym razem udowadniając wszystkim ostatecznie, że wcale nie ma małych piersi. Nie jestem dobry w opisywaniu ciuszków, ale przez takie przezroczyste paszmatełko przebłyskiwał czerwony stanik skrywający... Dorodny Ewuniowy biust.

Ekranowa Lalka to piosenka, które na albumie nie zmieściłą się rzekomo z powodu cenzury... Trochę tego nie kupuję, bardziej prawdopodobne, że piosenka po prostu nie była gotowa :) Tak czy owak - ważne, że w końcu ją dostajemy i to w nie byle jakiej wersji, bo na żywo wypada owa rzecz fantastycznie. Tym razem jednak Ewa koncentruje się w śpiewaniu tylko w 50%, a druga 50% poświęca szalonemu tańcowi z grupą tancerzy. To nowość jak na Ewę, ale w końcu to koncert urodzinowy, a nie nowy stały element choreograficzny jej gigów.

Ewa piersiami wymachuje jeszcze podczas Wyrwij się i EWAkuacji - koncert kończy się z prawdziwym "pier%olnięciem" :) Riff w EWAkuacji to heavy metal pełną parą, a efekty pirotechiczne huknęły niczym na Sandmanie :)

Po tym kawałku następuje uroczyste pożegnanie Ewy i zespołu z fanami, ale taki koncert nie może się obejść bez bisu. Kolejny nowy outfit - tym razem elegancka zielona suknia i Ewa leżąca pod pianinem, na którym Honza intonuje przepiękną piosenkę Deszcz... Wykonanie fenomenalne, utwór który idealnie łączy charakterystyczną dla Ewy delikatność i pazur. I ta końcowa wokaliza... Tego trzeba posłuchać...

Zarówno przed koncertem, jak i po nim puszczano kilkakrotnie teledysk do nowonagranego utworu Monster High, którego polską wersję powierzono właśnie Ewie. No i tego dnia mogliśmy premierowo posłuchać tej piosenki i zobaczyć teledysk na telebimie. A po koncercie odbyło się mini "after party" z potańcówkami do owego utworu. Mam nadzieję, że kamery już były wtedy wyłączone...

Wychodząc z Expo Silesia myślałem o jednej rzeczy - właśnie tak by mogłby wyglądać koncerty Ewy, gdyby grała podczas trasy normalne halowe biletowane koncerty, a nie na letnich chałturkach. Niestety, Polska to Polska i tutaj takiej artystce jak Ewie bardziej opłaca się grać na Dniach Wypizdowa przez całe lato. Szkoda. Ale dzięki temu urodzinowy koncert w Expo Silesia był naprawdę wyjątkowy i niepowtarzalny (no, z wyjątkiem podobnego eventu dla czeskich fanów w Brnie). 20 utworów, w tym dużo piosenek z pierwszych dwóch płyt, które zyskują zupełnie nowe oblicze w odświeżonych aranżacjach i dzięki głosowi Ewy, który od jakiegoś czasu nie brzmi już tak dziecinnie. Nie mogę doczekać się koncertowego DVD, bo to będzie fantastyczna pamiątka nie tylko z jednego z najlepszych koncertów 2011 roku, ale też jednego z najlepszych koncertów, na jakich byłem w ogóle.

 

 

 

 

blog comments powered by Disqus

www.000webhost.com