EWA FARNA
10.03.2012
Galeria Świdnicka
Świdnica
____________________

GALERIA

MEET & GREET

SETLISTA
____________________

POWRÓT

GUESTBOOK

 

RELACJA

Kot
29.03.2012

Sezon 2012 otworzyliśmy koncertem... plenerowym! Ewunia zagrała wybitnie po sąsiedzku, więc grzechem byłoby się nie wybrać, chociaż w kategorii "największa chałtura" koncert ten plasuje się dosyć wysoko... Otwarcie Galerii Świdnickiej było najważniejszym wydarzeniem regionu w całym marcu, tym niemniej Ewa to jednak Ewa i warto ją zobaczyć nawet na najbardziej wiochowatej imprezie :)

Niewątpliwie warto kilka słów powiedzieć o otoczce i organizacji. Tu było bardzo swojsko, czyli - po polsku. Parking dla klientów galerii znajduje się na dachu, ale tam właśnie zorganizowano koncert. Dla koncertu był to wybór niewątpliwie dobry, bo nie wyobrażam sobie gigu wewnątrz budynku (a ponoć to się czasem - o zgrozo - zdarza). Na mieście natomiast brakowało jakichkolwiek wskazówek odnośnie tego, gdzie należy szukać miejsca do zaparkowania. Nawet jednego policjanta kierującego ruchem nie było widać, co zaowocowało oczywiście zakorkowanymi jednokierunkowymi uliczkami i samochodami zaparkowanymi na każdym możliwym skrawku trawy wokół obiektu.

Ale nie w takich warunkach już sobie radziliśmy, a znajomość regionu z powodu częstych wizyt w Świdnicy okazała się bardzo pomocna. Po kilku chwilach auto więc było zaparkowane na skwerku, o którym najwyraźniej wszyscy zapomnieli. Trochę co prawda było tam ciemno, ale akurat miałem to szczęście że nikt po raz kolejny nie próbował mi się włamać do samochodu. Bardziej spektakularny widok czekał nas w środku.

Zdecydowano bowiem, że ludzi będzie się wpuszczało na dach bezpośrednio z poziomu galerii, jednym tylko wejściem. Kilka tysięcy ludzi próbujących się dostać na dach na kilka minut przed planowaną godziną rozpoczęcia koncertu to widok znajomy z klasycznych kolejek ustawiających się przed dużymi koncertami na stadionach. Nasze doświadczenie w przepychaniu się pozwoliło nam ograniczyć czas spędzony w ten niezbyt komfortowy sposób do minimum, ale było np. sporo rodzin z małymi dziećmi, które miały z tym poważny problem. Dodatkowego komizmu sytuacji dodawał ochroniarz, naiwnie wierzący że kilkoma komendami głosowymi uda mu się przesunąć kupę ludzi na tyle, by pod sklepami powstało przejście.

Gdy weszliśmy na górę, szybko znaleźlismy się stosunkowo blisko barierek. Te jednak nie znajdowały się bezpośrednio pod sceną, gdyż oddzielało je coś w rodzaju dodatkowej fosy, czy też pita, w którym było kilkadziesiąt (później kilkaset) osób. Sektor ten był jednak zapełniony w niewielkiej części i nie za bardzo rozumiem jego ideę, bo sprawił tylko, że większość ludzi stała niepotrzebnie daleko od sceny.

Scena wyglądała nienajgorzej. Całkiem spora jak na skalę imprezy, nienaganne oświetlenie, przyzwoite nagłośnienie i nawet telebim pokazujący naprzemiennie obrazy z dwóch kamer. No, zaszalała Świdnica, nie ma co. Koncert zaczął się ze sporym opóźnieniem, żeby umożliwić wszystkim sardynkom wydostanie się z puszki jaką był korytarz galerii. Ewa wyskoczyła na scenę figlarnie podrygując w czymś w rodzaju płaszcza i uroczych białych leginsach w pacyfki. Zaczęło się od Kto więcej da?, czyli było wesoło i skocznie. Ale chyba tylko na scenie i w moich wnętrznościach, bo publiczność stała jak kołki i ani myślała się ruszyć. Ostatni raz taką drętwotę widziałem na wiecu wyborczym Janusza Korwin-Mikke.

Kolejnym kawałkiem była EWAkuacja. Jak ja lubię to koncertowe intro. Krótkie, proste i niezwykle efektywne. Te kilka sekund to bardzo skuteczny build up do głównego riffu, który dzięki mocnemu brzmieniu perkusji i basu zabrzmiał niczym Harvester. Ciężko i gruwiąco. Było dobrze, chociaż zebrana gawiedź nadal za bardzo nie wiedziała, co się dzieje. Nie jesteś wyspą to kawałek wyjątkowo smętny, bez którego mógłbym się obejść, zwłaszcza przy tak krótkim występie. Ale już Nie chcę się bać to jest to. Kolejny kawałek, któremu dobrze zrobił sposób, w jaki koncert był nagłośniony. No i ta instrumentalna końcówka z solówkami na gitarze i basie...

Na set akustyczny część otaczających mnie osób zareagowała jękiem zawodu. Faktycznie, któryś raz z rzędu wysłuchane Dmuchawce, latawce, wiatr i La la laj mogą zrobić się nieco nużące. Ale przynajmniej na tym pierwszym kawałku ludziska zaczęły się bujać, a przed drugim Ewunia zrobiła swoje tradycyjne urocze impresje na temat głównej melodii naśladując różne style muzyczne, jak metal czy reggae.

Przerwę między utworami Ewa postanowia wykorzystać na przedstawienie zespołu i to wyszło całkiem zabawnie. Każdy po kolei miał powiedzieć do mikrofonu coś po polsku. I tak, Martin oznajmił, że "bardzo kocha polskie dziewczyny", Honza powtórzył po Ewie "coś fajnego", Tomek zapytał "Jak tam?", Lukáš ograniczył się do prostego "cześć!", a Ewa dodała od siebie że wszyscy potrafią jeszcze powiedzieć "dziękuję", jak dostaną coś do jedzenia.

Po chwili ruszyły charakterystyczne "klap klap" z taśmy, Ewa zaś zaprosiła na scenę małą dziewczynkę, która tradycyjnie zaśpiewała z nią Bez łez. Znów dobrze brzmi riff, dobrze brzmi gitara, dobrze gruwi całość. Było wesoło. To jednak nie koniec gości na scenie. Na Nie Przegap Ewa zaprosiła kolesia, który robi reportaże filmowe na stronę fanowską EwaFarna24. W pewnym momencie zabrała mu kamerę i zeszła ze sceny, podchodząc do barierek, świrując pawiana do fanów, śpiewając piosenkę i trzymając kamerę jednocześnie. Niezła podzielność uwagi.

Następnie po raz pierwszy na żywo usłyszałem utwór Bez Ciebie jeszcze z płyty Sam Na Sam. Miła niespodzianka, nie miałem pojęcia, że Ewa ponownie włączyła ten utwór do repertuaru. Trzeba przyznać, że stare piosenki nabierają zupełnie nowego wyrazu wykonywane obecnie. Nie tylko głos Ewuni jest bardziej dojrzały, ale też aranżacje tych utworów. Bez Ciebie wyszło kapitalnie. Z początku z akompaniamentem jedynie Honzy i resztą zespołu delikatnie przygrywającą począwszy od refrenu. A wokaliza poprzedzająca ostatni refren to już w ogóle klasa sama w sobie. Moc. Oby więcej takich aranżacji z repertuarze.

Stare piosenki wypełniły także resztę setlisty tego wieczoru. Mieliśmy więc dwa utwory włączone do repertuaru jeszcze na koncert urodzinowy. Śmiej się z obowiązkowym solo na perkusji w wykonaniu Lukáša i Ogień we mnie z kapitalnym otwierającym riffem i absolutnie fantastyczną, bardzo rozbudowaną instrumentalną kodą, którą bardzo chciałem ponownie usłyszeć na żywo od czasu słynnej 18-stki. Znów wyborne wokalizy Ewy, świetne solówki i przede wszystkim wokalistka infantylnie biegająca po całej scenie :)

Ostatnim utworem było Cicho, a drętwa publiczność nie sprawiła, iż muzycy wyszli na bis. Szkoda, bo z Ekranową Lalką, Zwiodę cię i Deszczem, setlista byłaby idealna. Ale i tak podczas tego bardzo krótkiego występu Ewa zagrała prawie wyłącznie moje ulubione kawałki, więc nie było źle. Krótko, zwięźle i na temat :)

Tym razem stwierdziłem, że nie wracam bez zdjęcia z Ewunią i tak też się stało. Szybko dostaliśmy się do (nie)słynnej fosy, gdzie dosyć długo potem czekaliśmy. W międzyczasie ochroniarze kilkukrotnie próbowali nas stamtąd przegonić, ale ostatecznie okazali się skuteczni wobec wszystkich tylko nie nas. Efekt był taki, że cały plebs czekał sobie za barierkami, a my w strefie VIP :) Dzięki temu można było stanąć przy Ewie jak człowiek przy człowieku, a nie jak dziecko przy małpce w klatce w zoo. I chociaż nie było okazji, by zamienić z nią więcej słów, to podczas tych kilku sekund zdołałem wchłonąć sporą ilość kosmicznej energii, którą Ewunia niewątpliwie emanuje. Ma tą mega aurę, a nie o każdym muzyku da się tak powiedzieć. No i wielki szacunek dla niej za to, że pomimo ewidentnego zmęczenia, cierpliwie podpisywała bzdurki i fotografowała się komórkami z każdym pojedynczym dzieckiem.

Sezon koncertowy 2012 pozytywnie otwarty, mega miłym lokalnym gigiem i pozytywnym M&G. Ewę na pewno jeszcze zobaczę w tym roku, chociaż teraz będzie ona miał kilka miesięy przerwy, gdyż jak sama powiedziała, koncert w Świdnicy był jej ostatnim przed maturą. Czekamy na powrót!

 

 

 

 

blog comments powered by Disqus

 

 

www.000webhost.com