GŁÓWNA

NEWS

GALERIA

MUZYCY

KOT

____________________

POWRÓT

GUESTBOOK

Kot
05.01.2013

Zabierając się za układanie listy albumów zawsze zaglądam do mojej listy "najbardziej oczekiwanych" sprzed roku, żeby zobaczyć, ile z tych oczekiwanych albumów się w ogóle ukazało. Wychodzi na to, że aż połowa jeszcze się nie ukazała - mianowicie Paramore, Avril, Cilmi i T&S (chociaż ten ostatni jest już zaraz za zakrętem, bo w styczniu). Żeby było jeszcze śmieszniej, 3 z tych albumów wpisywałem już na listę najbardziej oczekiwanych w 2011 roku! Dla niektórych najwyraźniej czas płynie dużo wolniej...

Ale, póki co - najlepsze albumy roku 2012:

1

THREADS
NOW, NOW

Na ten album czekałem dosłownie od grudnia 2009 roku, kiedy to Jess osobiście mi obiecywała, że plan na kolejny rok to wydanie nowej płyty. Niesamowicie udana EPka Neighbors tylko podsyciła apetyt i raptem 2 lata później - mamy i album. Urocze trio z Minnesoty wreszcie ma opiekę profesjonalistów i w końcu brzmi profesjonalnie. Ten album to zbiór perełek obok których trudno przejść obojętnie każdemu, kto ma w sobie choć odrobinę wrażliwości.

2

¡TRÉ!
GREEN DAY

Z trylogią miałem nie lada zgryz - wszystkie trzy płyty prezentują bowiem zbliżony poziom, a zarazem każda jest ciut inna. Oceniając jednak całokształt, najwyżej plasuje się najnowsza - jest najbardziej równa i zasadniczo nie ma na niej utworów ewidentnie słabych. Za to końcówka, z rewelacyjną suitą Dirty Rotten Bastards na czele, jest równie mocna, jak żelazne otwarcie ¡Uno!. Słychać tu trochę Beatlesów i The Who, ale stylistycznie ¡Tré! najbliżej do współczesnego GD.

3

¡DOS!
GREEN DAY

Na tym albumie zespół nie stara się być tym, czym powinien być, a jest tym, czym akurat ma ochotę być - zespołem garażowym grającym na suto zakrapianej alkoholem imprezie. Można powiedzieć, że to druga płyta Foxboro Hot Tubs, tylko że porządnie brzmiąca. ¡Dos! to bezpretensjonalny zbiór piosenek siegających głęboko do tradycji rock'n'rolla z urzekająco bezpośrednim Fuck Time na czele. Stylistycznie najodważniejsza z całej trylogii i pełna smaczków.

4

¡UNO!
GREEN DAY

Ten album to przykład typowego "pół na pół" - pierwsze 5 kawałków to Green Day w najlepszej formie, pozostałe zaś dryfują w otchłani niepamięci pomiędzy przeciętnością a wręcz słabizną. Trudno jednak nie docenić wzorcowej Stay the Night, która wg starożytnych podań narodziła się w czasie sesji do Cigarettes & Valentines. Let Yourself Go to pełny jadu, punkowy hymn wzięty wprost z czasów Dookie, a Kill the DJ to piękny komentarz na temat mainstreamowego radia.

5

AH!
LINNEA OLSSON

Na swój debiutancki album uzdolniona szwedka zasłużyła już dawno, ale była zbyt zajęta udzielaniem wsparcia na scenie nie tylko dla Niny Kinert, ale też Petera Gabriela. To niewątpliwie jeden z najbardziej ciekawych albumów 2012 roku. Trudno uwierzyć, że wystarczy głos i wiolonczela, by stworzyć pełne przestrzeni pejzaże muzyczne. Wprawdzie Linnea trochę oszukuje, ale wybaczamy jej - kreatywnością mogłaby obdarzyć połowę artystów na tej liście.

6

SECRET SYMPHONY
KATIE MELUA

Poprzednie dokonanie Gruzinki, wspaniale eksperymentalne The House zajęło zaszczytne pierwsze miejsce na mojej liście najlepszych albumów 2010 roku. Secret Symphony to bardzo rozczarowujący powrót do strefy komfortu - zdominowany przez covery album utrzymany w stylu pierwszych dokonań Katie. Od artystki tego formatu należy wymagać więcej, zwłaszcza jeśli potrafi pisać świetne piosenki. Takie, jak Forgetting All My Troubles.

7

DO RYCERZY, DO SZLACHTY, DOO MIESZCZAN
HEY

Po nagraniu albumu tak świetnego, jak MURP! (pierwsze miejsce na mojej liście z 2009 roku) jest się w niełatwej pozycji - można próbować utrzymać się w sprawdzonej stylistyce, albo poszukać szczęścia znów gdzie indziej. Hey poniekąd wybrał to pierwsze - niestety tym razem coś nie zagrało. Nie czujemy, że obcujemy z arcydziełem, a jedynie dobrym albumem, który na zmianę zaskakuje świetnym momentem, by potem mocno przynudzić.

8

PRIVATEERING
MARK KNOPFLER

Można powiedzieć, że Mark Knopfler nie zawodzi. Ciężko oczekiwać od niego cudów na patyku - zawsze porusza się po sprawdzonym, własnym podwórku i czuje się tu jak ryba w wodzie. Privateering to bardzo udany, podwójny album na którym Mark dostarcza to, czego się od niego oczekuje. Podkreślić należy, że znacznie ciekawiej, niż na poprzednim Get Lucky, w dodatku fantastycznie wyprodukowane.

9

RED
TAYLOR SWIFT

To album, którym Taylor zwróciła na siebie moją uwagę. Wciąż pełno tu szablonowych, niezapadających w pamięć milutkich dla ucha piosenek, które mogłaby zaśpiewać jakakolwiek mainstreamowa amerykańska 20-parolatka. Ale są też pierwsze oznaki tego, że Swift jednak do przeciętnych nie należy. Jak udany flirt z dubstepem w I Knew You Were Trouble, czy namiastka wyrafinowanego lyrizmu w Sad Beautiful Tragic.

10

NEW GROOVE CITY
NEW GROOVE CITY

Nie mogło na liście zabraknąć gorących kubańskich rytmów prosto od poczciwego Gumbiego! Próżno szukać na tej płycie wyrafinowanych kompozycji i aranżacyjnych wywrotek, ale nie o to tu chodziło. New Groove City to zorientowana na bongosy tropikalna jazda bez trzymanki, a pupa aż sama rwie się do rysowania kółek w powietrzu. No i brzmi naprawdę dobrze!

 

Podobnie jak rok temu, osobno wspomnę o kilku EPkach, które na to zasługują. Tym razem jednak będą tylko dwie. Ale za to jakie!

1

HIT ME LIKE A MAN
THE PRETTY RECKLESS

Dzięki temu wydawnictwu zwróciłem uwagę na ten zespół i... szybko pożałowałem, że nie zrobiłem tego wcześniej. Jeden z ostatnich filarów prawdziwego, klasycznego rocka na współczesnej scenie muzycznej. Co ciekawe, zespół nowy i młody - a brzmi jak wprost wyjęty z pierwszej połowy lat 90-tych. Na EPce mamy dwa rewelacyjne wykonania koncertowe i trzy nowe utwory, które robią wielki apetyt na pełną płytę mającą ukazać się w 2013.

2

WHERE IS MY MOON?
SIVERT HØYEM

Sivert długo nie kazał czekać na kolejne efekty swojej kreatywnej pracy. Muzyka tym razem zorientowana jest na gitarę i jego głos, z delikatnym akompaniamentem zespołu w tle. Where Is My Moon? to cztery świetne, spokojne piosenki, będące idealnym przykładem tego, że można grać powoli i nastrojowo i nie przynudzać. Mam nadzieję, że Sivert nie spocznie na laurach i nadal będzie z taką częstotliwością wypuszczał nową muzykę o tak wysokiej jakości.

 

Jak co roku, wyróżnię także te absolutnie najlepsze piosenki, które ujrzały światło dzienne w minionym roku, ale tym razem uczynię to w osobnym zestawieniu.

Jeśli ktoś miałby ochotę dodać coś do mojej listy - zapraszam poniżej!

 

 

blog comments powered by Disqus

 

www.000webhost.com